Zamknij

ULMOWIE - Z pamiętnika wiejskiego proboszcza

23:52, 18.09.2023 ks. PIOTR MARZEC Aktualizacja: 23:54, 18.09.2023
Skomentuj fot. Archiwum IPN fot. Archiwum IPN
reo

Leżał wpółprzytomny. Właściwie, kiedy się ocknął, myślał, że jest już po drugiej stronie. Ale nie. Ból był tak wyraźny, że szybko wrócił do rzeczywistości. Potrzebował pomocy. Nie był w stanie sam się podnieść i doprowadzić się porządku. Nie wiedział do końca co się stało. Napadli go. Wrzeszczeli, bili. I tyle. Kiedy wzrok przestał być zamglony zrozumiał, że znalazł się w dziwnym położeniu. Ludzie, niektórych wydawało mu się, że zna, przechodzili obojętnie, omijali go szerokim łukiem. Menel. Pijak. Narkoman. Lump. Aż nagle zjawił się On. Poznał Go od razu. - Czemu On? Jak ja Go nie lubiłem! – pomyślał. On podszedł do niego. Opatrzył rany. Pomógł wstać. Zawiózł do szpitala. On miał łzę w oku. - Czemu On? Jak ja Go nie lubiłem!

Jak doniosę dostanę kasę. Obiecali. Wojna nie zna litości. Nie ma sentymentów. Kto nie kombinuje, ten nie żyje. U nas we wiosce jest pole do popisu. Słuchajcie. W tym domu przechowują Żydów. Przyszli nazajutrz. Z karabinami. Ale w dobrych nastrojach. Wyciągnęli wszystkich z domu, wyciągnęli też Żydów. Byli. Powiedział prawdę. Ale na co komu taka prawda? I znów pytanie: cóż to jest prawda? Strzał jeden, potem drugi. Przerwa. Dorośli już nie żyją. Kolej na dzieci. Co widziały, zabiorą ze sobą na zawsze. W sumie strzałów było osiem. Zginęło 9 osób. To jedno życie było jeszcze pod sercem matki. Nie zobaczyło słońca, choć bardzo chciało żyć. Potem zginęli przechowywani przez nich przyjaciele. Tyle, że Żydzi. Wtedy musieli zginąć. Ale ludzie we wiosce się nie załamali. Nie wolno im było. Mieli swój honor. I motywację. Do końca wojny uratowali jeszcze sporo Żydów. Tak jest, jak w sąsiedztwie ma się świętych a całkiem normalnych sąsiadów.

On miał na imię Józef. Był rolnikiem. Kochał fotografię. Sam skonstruował aparat fotograficzny i wiatrak, który służył do wytwarzania energii elektrycznej. No i kochał robić zdjęcia. Miał pasję. Mądrzy ludzie mówią, że jak się nie ma pasji, to ma się nieciekawe życie.

Ona miała na imię Wiktoria. Zwycięzczyni. Biblijna dobra żona. Matka. Nauczycielka. Wierna towarzyszka. Wyszeptana życiem modlitwa, której nie wstyd. Bo przecież Bóg jest.

Oni to Stasia, Basia, Władziu, Franuś, Antoś, Marysia i dziecko pod sercem matki. Raz grzeczne, raz urwisty. Jako to dzieci często goszczące w ramionach dobrych rodziców. Bohaterowie tamtego i tego czasu. Od 10 września będziemy o nich mówić błogosławieni - szczęśliwi. Cała dziewiątka, zaczytana w przypowieści o miłosiernym samarytaninie – przypowieści o wrogu, co wyciąga rękę do wroga. Nie mieli wątpliwości, że potrzebującym trzeba pomóc nawet za cenę życia. Bo przecież trzeba być człowiekiem. A każdy człowiek, nawet Żyd, którego miało już nie być, w Bożych rękach został utkany.

Tak ta beatyfikacja z Markowej uczy, że zawsze trzeba być człowiekiem.

Wiesz co to znaczy?

Więc „Idź i ty czyń podobnie!”. (Łk 10, 30-37)

(ks. PIOTR MARZEC)

Piotr Marzec

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%